sobota, 10 sierpnia 2013

Rozdział 15



    
 Wiesz jakie to uczucie, gdy unosisz się w powietrzu jak piórko? Wolna, niezależna. Problemy już cię nie obchodzą, nic nie musisz. Po prostu jesteś. Wiatr smaga ci twarz, fale szaleją pod tobą. Grzmoty i pioruny dookoła ciebie. Czujesz, że żyjesz, a to najlepsze czego możesz doświadczyć przed śmiercią. Oddychasz pełną piersią, nie wspominasz tego co było. Żyjesz tym co jest. Liczysz się tylko ty, nie musisz zwracać uwagi na innych. Wolność. Najpiękniejsze słowo świata…
    Zbliżam się do wzburzonej tafli jeziora. Nie będę walczyć. Poddam się falom. Chcę, żeby zaniosły mnie tam, gdzie jest Susan, gdzie jest lepiej.
    Jestem gotowa. Chcę umrzeć. 
    Od śmierci dzielą mnie centymetry. Zamykam oczy, rozkładam ręce. Uśmiecham się szczęśliwa, że zaraz mnie tu nie będzie. Nie ma dla mnie miejsca na tym świecie. Nie wiem kim jestem. Może tam się odnajdę.
    Jeszcze moment, chwila, sekunda…
    Czekam. Nic się nie dzieje. Wiszę poziomo nad taflą wody. Rozglądam się nerwowo. Nie rozumiem…
- Czy ty zwariowałaś? – słyszę rozmywany przez wiatr głos. Dobiega z góry.
- Daj mi umrzeć! – krzyczę – nie rozumiesz, że tego chcę? – próbuję wyrwać się z „objęć” zaklęcia, chociaż wiem, że to niemożliwe.
     Nagle czuję jak moje ciało unosi się w górę i po chwili staję z powrotem na zimnej posadzce wieży. Patrzę na chłopaka z pogardą.
- Co ty robisz idiotko? Chcesz się zabić? Jest czysto krwistą czarodziejką, a zachowujesz się jak mugolskie Emo dzieci! – wrzeszczy zdenerwowany.
    Zastanawiam się chwilę, czym są te całe emo dzieci, ale nie to jest ważne. Podchodzę z powrotem do barierki z zamiarem ponowienia skoku. Chłopak chwyta mnie za rękę i stanowczym ruchem odciąga do tyłu.
- Puść mnie! – szarpię się z nim – to boli! – słysząc to zmniejszył uścisk, co szybko wykorzystałam, wyrywając się.
    Niestety, on jak zwykle był szybszy i tym razem łapie mnie w pasie, tym samym obezwładniając. Łzy napływają mi do oczu. Dlaczego mnie uratował? Byłam tak blisko… Prawie mi się udało! Jestem idiotką, która nie potrafi się nawet zabić. To już naprawdę szczyt nieudacznictwa!
- Nie możesz umrzeć. – szepcze mi do ucha chłopak – rozumiesz? Nie możesz.. -
     Powoli uspokajam się. Ten męski, silny, aczkolwiek czuły głos i przebywanie w  jego objęcia sprawiają, że czuję się bezpieczna. Szybko jednak przypominam sobie, kim jest chłopak i odsuwam się od niego.
     Oczy mam pełne łez, w mojej głowie szaleją miliony myśli. Zniknęło uczucie wolności, spełnienia. Wróciło przygnębienie, rozczarowanie, smutek… Wszystko, co wprawia mnie w depresyjny nastrój. Nie myślę. Znowu czuję pustkę. Jestem taka nijaka, nie mam po co żyć. Czego on ode mnie chce?
- Nie możesz umrzeć. – powtarza jeszcze raz chłopak patrząc na mnie niepewnie. Boi się mojego ruchu.
     Nie będzie mi mówił co mam robić. Nie zna mnie, nie wie co czuję.
- Więc daj mi powód do życia… - szepczę łamiącym się głosem. Patrzę chwilę w jego tęczówki. Na mojej twarzy maluje się rozpacz. Nie wytrzymuję i upadam na kolana. Miotam się w spazmach płaczu. Nie potrafię przestać. Łzy zalewają całą moją twarz. Burza szaleje dookoła. To wszystko jest zbyt szalone, żeby działo się naprawdę!
    Chłopak chce mnie przytulić, jednak wyrywam się i biegnę. Tam gdzie nie chcę. Tam gdzie nie powinno mnie być, gdzie znalazłam się przez pomyłkę.
    „Może to ty jesteś pomyłką?” szepcze cichy głosik w mojej głowie. Nie zwracam na niego uwagi. Ocieram oczy, wpadam do pokoju i rzucam się na łóżko.
     Trzęsę się. Nie z zimna, nie ze strachu, lecz z samotności. Nie mam nikogo.
N-I-K-O-G-O. Nie wiem czy chcę żyć. Zastanawiam się, czy można samego siebie trafić Avadą?
     Nagle drzwi otwierają się i staje w nich mój pieprzony wybawiciel. Rzuca na łóżko jakąś grubą, zakurzoną księgę.
- Co to jest? –pytam próbując zapanować nad łzami,
- Twój powód do życia. -
Patrzę na niego zdezorientowana, po czym przenoszę wzrok na rozłożoną przede mną książkę. Napis, który widnieje na górze strony sprawia, że moje serce przyspiesza…
_________________________

Wybaczcie, że tak krótko :< Wena mnie opuszcza powoli. Mam pomysł na fabułę, ale nie potrafię ubrać go w słowa ani nadać dobrego toku wydarzeń.
Mam nadzieję, że Wam rozdział chociaż trochę przypadł do gustu. Jak sądzicie?
Kim jest chłopak-wybawiciel?

6 komentarzy:

  1. Nie mam pojęcia kim on jest.... Nie może to być Scott, bo umarł... Nie mam pojęcia.
    Powiesz kto to???

    OdpowiedzUsuń
  2. Nominuję cię do Versatlie Award :) Tu masz regulamin :) http://moj-maly-manhattan.blogspot.com/2013/08/the-versatile-blogger-award.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślę,że tym wybawicielem może być Malfoy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz,wena jest trudna do uchwycenia.Czasami nie masz jej kilka miesięcy,aż tu nagle wraca i razem tworzycie coś niesamowitego :)
    Pozdrawiam i czekam na rozdział.Może jednak uda ci się odpowiednio dobrać słowa ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. próbuję coś napisać od kilku dni i kończy się że kasuje rozdział po jestem z niego nie zadowolona.. mam nadzieję że uda mi się coś dodać niedługo.
      PS. Tak się cieszę że przybywa mi czytelników :)
      PS <2>. twoje opowiadanie jest równie świetne i już dawno pobiło moje ;)

      Usuń

- Proszę o szczere komentarze, bo to one motywują mnie najbardziej :)
- Linki do swoich blogów zostawiajcie w zakładce SPAM :] (będzie mi łatwiej je ogarnąć)

Zapraszam na blogi mojej kolezanki :)

Obserwatorzy