niedziela, 17 listopada 2013

Rozdział 18



Spoglądam głęboko w oczy, którymi lustruje mnie Malfoy. Są puste, jak zawsze bez uczuć, jedynie szara otchłań. Moje natomiast kumulują tysiące emocji. Niedowierzanie, strach, dezorientację, przerażenie, wdzięczność, ulgę… Tak wiele zdarzyło się w ciągu ostatnich godzin, że nie jestem w stanie ogarnąć wszystkiego myślami. Nie mam pojęcia co robić. Stoję i czekam, aż ktoś podejmie za mnie decyzję, jak mała dziewczynka, która zgubiła się w sklepie.
- Draco… - cichy szept to wszystko na co jestem w stanie się zdobyć.
- Musimy uciekać. – rzuca jedynie i chwyta mnie za rękę.
- Jak chcesz stąd uciec, skoro nigdzie nie ma drzwi? – pytam, zatrzymując go.
- Tak samo jak tu wszedłem. – uśmiecha się i po chwili czuję to samo uczucie w pępku, co podczas podróżowania ze Scottem.
    Lądujemy na błoniach, niedaleko jeziora. Opanowuję mdłości i rozglądam się uważniej. Nadal panują ciemności, którym towarzyszy burza i deszcz. Wiatr rozwiewa mi włosy, krople wody przesiąkają przez ubrania. Po kilku chwilach trzęsę się z zimna, jednak blondyn wydaje się tego nie zauważać. Prowadzi mnie w nieznanym kierunku po mokrej nawierzchni, stopy toną mi w błocie.
    Zatrzymujemy się na skraju Zakazanego Lasu. Draco puszcza moje ramię, na którym pozostał ślad po jego mocnym uścisku. Obserwuję go uważnie, decydując się nic nie mówić. Chłopak spogląda w górę, odmierza coś, odlicza kroki między jakimiś kamieniami. Patrzę tępym wzrokiem na jego poczynania i mam ochotę zacząć się śmiać. Człowiek , który przed chwilą odciął krwiożerczemu wężowi głowę, teraz bawi się w zagadki rodem z map poszukiwaczy skarbów. Postanawiam interweniować:
- Możesz mi powiedzieć co ty właściwie robisz? -
   Draco rzuca mi jedynie pojedyncze spojrzenie i kontynuuję swój idiotyczny rytuał.
Stoję więc dalej jak widły w gnoju, nie wiedząc co robić. Ubrania kompletnie mi przemokły i przykleiły się do skóry, z kosmyków włosów skapują krople wody, usta mam sine od zimna. Próbuję rozruszać zesztywniałe palce.
- Malfoy, cokolwiek robisz, pośpiesz się! – ponawiam próbę.
- Czy ty będziesz kiedykolwiek z czegoś zadowolona? Próbuję ratować ci życie! -
    Nie mówię nic więcej, w obawie, że Ślizgonowi pęknie z nerwów żyłka.
Po kilku chwilach Malfoy staje przy jednym z drzew okalających wejście do Zakazanego Lasu i przygląda mu się uważnie. Po chwili namysłu rzuca zaklęcie Reducto, które rozsadza drewno. Z pozostałości pnia wyjmuje zakurzoną miotłę i odczytuje szeptem nazwę znajdującą się na profesjonalnie rzeźbionej rączce.
- No to lecimy – odzywa się nagle w moją stronę.
- Czekaj, czekaj… Czy to nie jest czasem Dębowy Grom 79?- pytam.
- Owszem. -
- I ty chcesz na nim lecieć? We dwójkę? -
   Chłopak przytakuje głową zniecierpliwiony i zirytowany, że z każdą minutą naszej rozmowy moknie coraz bardziej.
- Przecież to miotła z XIX w.! Do tego jednoosobowa i prawdopodobnie cały swój żywot przeleżała w tym spróchniałym drzewie. To się nie nadaje do użytku. Chcesz nas pozabijać? – mówię zirytowana.
     Malfoy bierze głęboki oddech, jakby był zmęczony moją paplaniną.
- Przypomnę ci tylko, że chciałaś dzisiaj popełnić samobójstwo. Kto cię uratował? Ja. Zaraz po tym prawie zabił cię krwiożerczy wąż. Kto ci pomógł? Ja. Więc wytłumacz mi, po cholerę miałbym cię teraz uśmiercać, skoro naraziłem dla ciebie moje życie. Zrozum, że mamy ten sam cel. Znam drogę do jego osiągnięcia i musisz mi zaufać. – spogląda na mnie wyczekująco – A teraz wsiądź łaskawie na miotłę i się nie odzywaj chociaż przez pięć minut. -
    Z trudem powstrzymując się od prychnięcia spełniam jego prośbę. Zgodnie z przewidywaniami ledwo mieścimy się na tym małym kawałku drewna i w konsekwencji muszę objąć Draco w pasie. Nie bardzo mi ten układ pasuje, zwłaszcza, że nie wiem gdzie i jak długo będziemy lecieć.
    Chociaż nie widzę twarzy Malfoy’a, mam przed oczami obraz wrednego uśmieszku na jego twarzy, kiedy poczuł, że go obejmuję.
     W momencie gdy wzbijamy się w powietrze, rozumiem, że to będzie trudny lot. Burza, deszcz, wiatr, słaba widoczność. Wierzę, że Draco jest dobrym kierowcą i nas nie zabije. Mimo, że nasza miotła to w zasadzie antyczny zabytek poszukiwany zawzięcie przez kolekcjonerów, pocieszam się myślą, że od zawsze uznawana była za najlepszą na długie dystanse i trudne warunki pogodowe. Zaciskam więc powieki i robię to o co prosił mnie chłopak, ufam mu powierzając swoje życie i bezpieczeństwo.
_____________________________
minął miesiąc, a ja zdążyłam napisać coś co ledwie przypomina rozdział .__. przepraszam ze tak krótko i beznadziejnie. NIENAWIDZĘ SZKOŁY!!!

3 komentarze:

  1. Ja szkoły też nienawidzę, szpoko :D
    Może rozdział krótki, ale za to jaki świetny! <3
    Czekam niecierpliwie na więcej ;>

    ~ http://no-rules-in-my-world.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm... lubie Drako, jest taki, no taki jak lubie :D
    Rozdział jest świetny, ogólnie cały blog jest świetny, naprawde genialnie piszesz, wiec rób to !
    Ja za szkołą też nie przepadam, ale no cóż szkoła nie wybiera ;<
    Jak będziesz miec chwile to wpadaj ! http://www.sercenamurawie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

- Proszę o szczere komentarze, bo to one motywują mnie najbardziej :)
- Linki do swoich blogów zostawiajcie w zakładce SPAM :] (będzie mi łatwiej je ogarnąć)

Zapraszam na blogi mojej kolezanki :)

Obserwatorzy