czwartek, 17 stycznia 2013

Rozdział 2



           Dziewczyna bała się o Hermionę bo Draco wyglądał na bardzo wściekłego. Niestety nie miała dużego pola manewru, bo Scott trzymał jej różdżkę, a drzwi do przedziału były zamknięte.
- Szanowny panie Anderson, czy mógłby mi pan oddać moją różdżkę? – zapytała z nutą ironii w głosie.
- A od kiedy to jesteś dla mnie taka miła? -
- Od kiedy chcę moją różdżkę. – uśmiechnęła się chytrze.
- Tak myślałem. Cóż, mam złą wiadomość… -zrobił krok w stronę dziewczyny – nie odzyskasz jej aż do przyjazdu do Hogwartu. -
- Ta… jasne, gadka szmatka. – nie przejęła się za bardzo tą „złą” informacją. Wystarczy trochę starań, a różdżka zaraz wróci do niej. – Powiedz mi jedno. Dlaczego ty nie wpadłeś w furię, kiedy Hermiona nazwała was śmierciożercami? – zapytała rozpoczynając grę, w której to ona dyktowała zasady.
- Nie jestem tak wrażliwy na uwagi ze strony szlam jak Malfoy. – uśmiechnął się w ten charakterystyczny dla niego sposób. – Poza tym czemu mam się obrażać skoro jestem śmierciożercą? – ostatnie słowa wywołały na twarzy dziewczyny szok pomieszany ze zdziwieniem. „Niezły żart” pomyślała.
- Ty śmierciożercą? – zapytała z niedowierzaniem Charlotte. Choć snuto wiele przypuszczeń na temat Malfoy’a i jego paczki, nigdy nie brano na poważnie ich przynależności do zwolenników Czarnego Pana w tak szczególny sposób.
- Udowodnić ci? – spytał wyjmując różdżkę.
            Serce dziewczyny stanęło. Czy Scott naprawdę jest śmierciożercą? Czy byłby zdolny użyć tu i teraz jednego zaklęć niewybaczalnych? „Nie, to nie możliwe” - podsumowała swoje myśli. Jednak całe jej ciało nadal ogarnięte było dziwnym uczuciem, którego Charlotte nie potrafiła zidentyfikować. Nagle przypomniała sobie kiedy czuła coś podobnego. To było podczas tej pamiętnej wizyty na Pokątnej . To był strach.
            Coś co było dla niej obce na co dzień, coś czego nie znała, teraz ogarnia ją całą. I to z jakim skutkiem. Nie może się ruszyć z miejsca, ręce i kolana jej drżą. Słyszy w głowie cichy głos, głos przewodnika, który każe udać się jej do przedziału, nie martwić o Hermionę, nie mówić o tym co się stało nikomu. Już prawie zaufała słyszalnemu tylko przez nią dźwiękowi, kiedy uświadomiła sobie co się dzieje. Scott rzucił na nią zaklęcie Imperius, a teraz odchodzi razem z jej różdżką. Ona również rusza z miejsca, ale nie za nim. Wbrew swojej woli kieruje się w przeciwnym kierunku.
             Próbuje złamać zaklęcie, przeciwstawić się mu, jednak nic z tego. Nie jest na tyle silna. Łzy bezradności napływają Charlotte do oczu, a ona szybko je powstrzymuje. Nie, nie będzie płakać, nie da nikomu tej satysfakcji. Chociaż czemu nie? Już dawno nie czuła słonych kropel na swojej twarzy, może właśnie nadszedł ten czas? Każdy musi się kiedyś wypłakać. Niestety pociąg pełen uczniów nie jest na to najlepszym miejscem, więc dziewczyna tamuje emocje chcące ujrzeć światło dzienne i nakłada obojętna maskę. Tyle razy już to robiła… Tyle razy chowała swoje uczucia przed wszystkim. Nie wie dlaczego, ale taka już jest. Po chwili dziewczyna ulega i poddaje się głosowi rozbrzmiewającemu w jej psychice i kieruje się do swojego przedziału. Postanawia pomyśleć nad tym co się przed chwilą stało i co ma dalej zrobić.
              W jej głowie panuje ogromny mętlik. Scott Anderson umie rzucać zaklęcia niewybaczalne, ale czy to świadczy o nim jak o śmierciożercy? Nie możliwe, ze przez tyle lat w jej otoczeniu znajdował się zwolennik Czarnego Pana, w każdej chwili gotowy do ataku, nie obawiający się konsekwencji, patrzący na wszystko i wszystkich z góry. Niestety to wszystko jest prawdą. Sama się o tym przekonała parę minut temu.
              Charlotte wchodzi do przedziału, w którym czekają na nią przyjaciele. Gdy z ulgą opada na siedzenie, Harry przygląda się jej badawczo:
- Coś się stało? Dziwnie wyglądasz… - pyta.
- Wszystko w porządku, wydaje ci się. – Imperius nadal działa. Dziewczyna zdobywa się na uśmiech i ma nadzieje, że nie jest zbyt sztuczny. Na szczęście przekonała przyjaciół, którzy wrócili do swoich zajęć. Teraz może wreszcie zastanowić się nad tym wszystkim. Scott śmierciożercą? Okrutna prawda powoli do niej dociera. Nie rozumie jednak dlaczego jej o tym powiedział, co było powodem, że się przed nią ujawnił, bo na pewno nie pod naciskiem chwili. Wyglądał na opanowanego. Co więc go skłoniło do takiego zachowania? Może ponownie postanowił jej zaufać, tak jak za dawnych czasów…
              Zdziwieni zwrotem „za dawnych czasów”? Otóż Scott i Charlotte byli kiedyś przyjaciółmi. W sumie nie tak dawno, bo mieli wtedy po 10 lat. Mieszkali niedaleko siebie, a ich rodzice mieli wspólne interesy. Niestety rozdzielił ich Hogwart. Już pierwszego dnia w pociągu Scott zakolegował się z Malfoy’em i jego paczką. Charlotte to aroganckie towarzystwo nie przypadło za bardzo do gustu. Oliwy do ognia dodał podział pomiędzy domy. Scott trafił do Slytherinu, a Charlotte do Gryffindoru. Najgorsze co mogło się stać. Wkrótce młodzi ludzie zaczęli się od siebie oddalać, stracili kontakt, przestali się sobą przejmować, zwracać na siebie uwagę, udawali, że się nie znają, a teraz maja do siebie negatywny stosunek. Kto by pomyślał, że tak mocną więź przerwie byle przeciwność losu…
              W następnej kolejności myśli dziewczyny kierują się na wątek związany z Hermioną. Co jej się stało? Co Draco jej zrobił?
              Jakby w odpowiedzi do przedziału wpada zdyszany Ron. Wszyscy patrzą na niego ze zdziwieniem, po czym rudzielec oznajmia wciąż jeszcze dysząc:
- Hermiona… Ona … z nią stało się coś złego – prawie, że płacze.
              Wszyscy jak na gwizdek wypadają na korytarz i idą w kierunku, w którym prowadzi ich Ron. Nagle ich oczom ukazuje się sztywne ciało Hermiony leżące na podłodze jednego z przedziałów. Nad nią pochyla się profesor McGonagall oraz Ginny.
- Co jej się stało? – pyta Charlotte, a słowa ledwo przechodzą jej przez gardło.
- Ktoś ją spetryfikował. – odpowiada nauczycielka cicho, zaniepokojonym tonem. W głowie dziewczyny zapala się czerwona lampka. Doskonale wie czyja to wina i ta osoba za to zapłaci.

                                                              *

- Malfoy, parszywy draniu! Coś ty jej zrobił? – naskoczyła na Ślizgona Charlotte, na którego natknęła się w korytarzu.
- Weź się zamknij Sanders. Zaraz cały pociągu się tu zbierze i pomyśli, że mnie podrywasz. – odpowiedział jej chłopak, głosem pełnym kpiny równocześnie wskazując najbliższe drzwi.
                Charlotte niechętnie weszła do pustego przedziału razem z Malfoy’em, który zamknął za nimi drzwi. Dziewczynie te sytuacja coraz mniej się podobała. Przebywanie sam na sam z Draco. Z tego nic dobrego nie wyniknie. Wiedziała jednak, że musi uciąć sobie „przyjacielską” pogawędkę z chłopakiem. Już otwierała usta, jednak Malfoy był szybszy:
- Granger sobie zasłużyła, więc nie waż się na mnie teraz wyżywać, bo skończysz jak ona. – syczy, odpowiadając na niewypowiedzianą jeszcze obelgę ze strony Charlotte,
- Jakiż ty odważny, będziesz atakował przeciwnika, który nie ma różdżki, to rzeczywiście bardzo honorowe. Z mojego kota byłby lepszy bohater niż z ciebie. – odgryza się dziewczyna. W jej oczach płoną płomyki złości. – W ogóle jak śmiesz mówić, że Hermiona sobie na to zasłużyła. To ty od początku szkoły poniżasz ją, obrażasz, wyśmiewasz i kompromitujesz. Zamieniłeś jej życie w koszmar i udajesz niewiniątko. Jesteś zwykłym potworem, gorszym od śmierciożercy, nawet od samego Voldemorta. Jesteś najgorszym stworzeniem jakie w życiu spotkałam. Nie można już nazywać cię człowiekiem, bo zachowujesz się jak zwierze, zwierze pragnące płaczu ofiary, jej smutku. Możesz rozpowiedzieć wszystkim mój sekret, nie obchodzi mnie to. Dla mnie nie istniejesz. – dziewczyna wypowiada to wszystko ze łzami w oczach. Jednak nie są to łzy smutku, lecz nienawiści. Wreszcie wyrzuciła z siebie wszystko co już do dawna chciała powiedzieć temu dupkowi. Teraz są kwita.
               Charlotte wychodzi z przedziału i pozostawia Malfoy’a z otępiałą miną. Chłopak nie zareagował jeszcze żadnym bodźcem, wciąż do niego nie dotarły słowa dziewczyny. Powoli jego twarz zmienia wyraz, maluje się na niej najpierw zdziwienie, potem zmieszanie, aż w końcu wszystkie te odczucia łączą się z wściekłością. Ślizgon wybiega na korytarz i próbuje odszukać Gryfonkę, na próżno. Dyszy ciężko, przez co jeszcze bardziej przypomina buldoga z atakiem wścieklizny. Brakuje tylko piany w ustach. Wali ręką w ścianę po czym biegiem udaje się na koniec pociągu kopiąc wszystko co napotka na swojej drodze. Wpadł w furię, nikt go jeszcze nigdy tak nie obraził, nikt tak nie poniżył, tymczasem on nawet nie zareagował. Co się z nim stało?

__________________________________

Na początku chciałam podziękować za wszystkie komentarze i opinie, które dodają mi chęci do pisania :)

Wiem, że miałam naprostować historie z Malfoy'em, bo niektóre jego zachowania rzeczywiście nie były przemyślane, a tymczasem jeszcze bardziej namieszałam xD naszła mnie taka wena i nie miałam za bardzo innych pomysłów. Mam nadzieję, że mimo to wam się spodobało :)

Ps. Nie wszystkie wydarzenia będą zgodne z książką. Twórczość Rowling była dla mnie głownie inspiracją.  

9 komentarzy:

  1. Spoko blog.Cóż moge więcej powiedzieć

    zapraszam również http://mateuszkantor.blogspot.com/


    OdpowiedzUsuń
  2. Hej :)
    Bardzo fajny blog, ciekawe opowiadania. Bardzo fajnie piszesz :)
    Dziękuję za komentarz na moim blogu:
    moj-kosmetyczny-kacik.blogspot.com
    Przepraszam, że nie było gadżetu "obserwatorzy", bo jestem tu nowa i nie wiem co i jak do końca :)
    Ale już jest, więc jeśli możesz to... proszę o obserwację :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to miło że podoba ci się mój blog :) nie musisz przepraszać - ja też niedawno nie wiedziałam jak się posługiwać bloggerem ;) gdybyś miała jakieś pytania to pisz śmiało =]

      Usuń
  3. Swietny blog, nie jestem jakąś wielką fanką powieści Rowling, ale na twojego bloga będę wpadać i mam nadzieję, że polubię jeszcze bardziej :)

    Bardzo dziękuję za pozostawienie na moim blogu bardzo miłego komentarza, takie komentaarze naprawdę podbudowują człowieka :)

    Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wypowiedź Charlotte zaskoczyła mnie, widać było już wcześniej, że ma charakterek, ale coś takiego.. Podoba mi się. ;D
    Haha, co do Malfoy'a, to fakt - namieszałaś. Nie chodzi mi tu o jego końcowe zachowanie, ale o to, że odważył się użyć tak silnego zaklęcia. Przecież za tym stoją konsekwencje. Ale mimo wszystko, jest ciekawie.
    Mam jedno "ale" - ostatni akapit pisany jest w czasie teraźniejszym, w przeciwieństwie do wcześniejszej części rozdziału, która była pisana w czasie przeszłym. Staraj się pisać w jednym czasie, bo dziwnie się czyta, kiedy jest on zmieniany. ;)
    Pozdrawiam, Erin. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cieszę się, że mam "stałą bywalczynię" ;). Cieszę się również, że komentujesz z taką dokładnością :) wszelka krytyka jest jak najmilej widziana, bo dopiero zaczyna przygodę z opowiadaniami i będę się starała aby każdy następny wpis był coraz lepszy :)

      Usuń
  5. Jej, bardzo fajne.Bardzo realistyczne tak jak Harry Potter.Sorki za spam ale serdecznie zapraszam cię na moją stronkę imaginową o 1D:
    http://onedirection-theimagines.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. ciekawy tekst :)
    Podoba mi się ^&^
    zapraszam ;>
    Może zaobserwujesz .? Ja już tak bo podobają mi się te opowiadania !
    http://pwn-lena.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ciesze się, że moje "wypociny" ci się spodobały :) bloga na pewno odwiedzę i zaobserwuję :)

      Usuń

- Proszę o szczere komentarze, bo to one motywują mnie najbardziej :)
- Linki do swoich blogów zostawiajcie w zakładce SPAM :] (będzie mi łatwiej je ogarnąć)

Zapraszam na blogi mojej kolezanki :)

Obserwatorzy