niedziela, 20 stycznia 2013

Rozdział 3



         Uczniowie przekroczyli bramy Hogwartu i skierowali się do Wielkiej Sali. Wśród nich szła Charlotte obecna w korytarzu tylko ciałem, bo myślami była z Hermioną. Kilku nauczycieli dyskretnie przeniosło Granger z pociągu do Skrzydła Szpitalnego. Dziewczyna obiecała sobie, że gdy tylko będzie mogła, odwiedzi przyjaciółkę.
         Na razie zajęła miejsce przy stole, obok Ron’a i Harry’ego, którzy byli równie zmartwieni jak ona. Nikt nic nie mówił. Beznamiętnie powitali nowych uczniów, którzy trafili do ich domu. Jeszcze tylko przemowa dyrektora i będzie wolna, nie ma zamiaru zostawać na ucztę, nie w takim momencie.
- Witajcie drodzy uczniowie! Mam nadzieję, że wasze wakacje się udały i macie dużo nowej energii na naukę. – w Sali było słychać już tylko donośny głos profesora Dumbledore’a - Ten rok będzie dla niektórych bardzo ciężki i mam tu na myśli nie tylko piątoklasistów, których czekają SUM-y. – dyrektor uśmiechnął się - Wraz z innymi nauczycielami postanowiliśmy wprowadzić pewien dawno powstały plan w życie. Zastanawiacie się pewnie czego on dotyczy. – wśród uczniów słychać było zaciekawione szepty – Jak wiecie, między niektórymi domami w naszej szkole dochodzi do częstych konfliktów – Dumbledore spojrzał wymownie najpierw na stół Slytherin’u, a później Gryffindor’u.- dlatego czekający nas rok szkolny będzie Rokiem Integracji. – ogłosił.
        W sali zapanowała głucha cisza.
- Rok Integracji? Co on znowu wymyślił? – rozpoczął narzekanie Ron.
- Nie wiem, ale już się boję – odpowiedziała Charlotte, choć teraz mało ją to obchodziło. Tak naprawdę nie słuchała dyrektora.
- Nie będę owijał w bawełnę i powiem od razu o co chodzi – znowu przemówił dyrektor – postanowiliśmy trochę ocieplić stosunki między Gryfonami i Ślizgonami. – na Sali rozległ się pomruk niezadowolenia, jednak Dumbledore kontynuował nie zwracając na to uwagi: - na razie powiem tyle, że na wszystkie zajęcia będziecie uczęszczać wspólnie, reszty dowiecie się później. – dyrektor uśmiechnął się nieznacznie i rozpoczął kolejną część przemówienia - Oczywiście jak co roku obowiązuje zakaz wstępu do Zakazanego Lasu, powtarzam to ze względu na nowych uczniów. Mam nadzieję, że przyjmiecie ich z radością i pomożecie, kiedy będą mieli problem. A teraz chciałbym poinformować was o zmianach, jakie zaszyły w gronie naszych nauczycieli. Obrony przed czarną magią w tym roku nauczał będzie profesor Severus Snape. -
          Po sali rozszedł się pomruk zdziwienia. Słychać było pojedyncze oklaski, głównie ze stołu Sltyherin’u.
- A oto nowy nauczyciel eliksirów. Horacy Slughorn – oznajmił Dumbledore.
          Profesor „Ślimak” został powitany głośniejszymi oklaskami niż Snape.
- Nie będę już przedłużał. Życzę wszystkim smacznego! – zakończył dyrektor, a na stołach pojawiło się pyszne jedzenie.
           Wszyscy, z Ron’em na czele rzucili się na wspaniałe i różnorodne potrawy, jednak Charlotte szybko wstała i skierowała się do wyjścia. Zmierzała wprost do skrzydła szpitalnego. Po drodze mijała portrety, z których przyglądały się jej zaciekawione postacie.
- Gdzie się panienka tak spieszy? – zawołała elegancko ubrana dama z obrazu niedaleko wejścia do skrzydła szpitalnego.
           Dziewczyna nie zwróciła na nią uwagi. Szła przed siebie pewnym i szybkim krokiem. Po chwili naciskała już klamkę. Niestety drzwi były zamknięte. Nie stanowiło to jednak przeszkody dla Charlotte, która za wszelką cenę pragnęła zobaczyć przyjaciółkę. Sięgnęła po różdżkę z zamiarem rzucenia zaklęcia Alohomora, jednak odkryła, że jej własności nie ma w kieszeni szaty. Poukładała wszystkie fakty i uświadomiła sobie co się stało z jej różdżką.
- Scott – wysyczała z nienawiścią.
- Wołałaś mnie? – za jej plecami rozległ się głos panicza Anderson’a.
           Charlotte próbowała uspokoić emocje. Miała mocno zaciśnięte ze złości wargi, a jej oczy zamieniły się w dwie małe szparki. Odetchnęła głęboko opanowywując się, przybrała w miarę normalny i obojętny wyraz twarzy i powoli odwróciła się w stronę chłopaka.
- Oddaj moją różdżkę. – pozwiedzała spokojne, lecz stanowczo.
- Masz na myśli tą różdżkę?- zapytał obracając w palcach przedmiotem należącym do Charlotte.
- Daj mi ją albo pożałujesz. -
Chłopak roześmiał się.
- Tylko ci przypomnę, kochana, że to ja mam dwie różdżki a ty ani jednej, więc kto tu może coś komuś zrobić. – uśmiechnął się z nutka kpiny, po czym podszedł bliżej dziewczyny.
- Jak mnie ktoś zdenerwuje to potrafię być naprawdę groźna – zrobiła kilka kroków w tył aby utrzymać bezpieczną odległość. – i nie potrzebuję do tego magii – tym razem to ona posłała mu nonszalancki uśmieszek.
- W takim razie pokaż co potrafisz – Scott rzucił jej wyzwanie.
- Jak sobie życzysz – grała na czas, bo tak naprawdę nie wiedziała co teraz zrobić. Była na przegranej pozycji, bez różdżki nie miała szans. Czekała na coś co mogłoby ją uratować i jak na zawołanie zjawiła się pani Pomfrey:
- Co wy tu robicie? Przecież trwa uczta. – zapytała swoim delikatnym głosem.
- Ja chciałam odwiedzić Hermionę – Charlotte zwróciła się do ”szkolnej pielęgniarki”.
- Pannę Granger? Obawiam się, że jest to nie możliwe – odpowiedziała.
- Ale jak to? Dlaczego? -
- Zakaz dyrektora – pani Pomfrey wyjęła klucz z kieszeni i otworzyła nim drzwi, po czym szybko za nimi zniknęła, chcąc uniknąć reszty pytań.
- Nieźle ją Malfoy urządził. – zaśmiał się Scott.
- To nie jest śmieszne – Charlotte powoli traciła cierpliwość, chciała mu się jakoś odgryźć - Wiesz co, jak na ciebie patrzę to nie mogę uwierzyć, że tacy idioci jeszcze istnieją. – dodała po chwili
- Nie pozwalaj sobie kochana -
- Przepraszam, ale z jakiej racji mówisz do mnie kochana? Coś mnie ominęło?-
- Tak, chyba moment, w którym inteligencję rozdawali. -
- Uważaj, bo się potkniesz wymyślając kolejną ciętą ripostę -
- Na twoim miejscu byłbym milszy, bo jak pamiętasz nadal mam twoją różdżkę -
- Powiedz mi, jak to jest patrzeć w lustro i widzieć takiego debila? – dziewczyna kontynuowała nie zwracając uwagi na argument Scotta.
- Dam ci ostatnią szansę. Wieża Astronomiczna, szósta rano. Przyjdź jeśli chcesz odzyskać to co twoje. – chłopak puścił uwagę dziewczyny mimo uszu, po czym odszedł.
            Charlotte odprowadziła Scotta wzrokiem i ruszyła w stronę swojego dormitorium. W jej głowie kłębiło się wiele myśli. Przede wszystkim nie wiedziała dlaczego nie może zobaczyć Hermiony. Może i przybrała ona cechy kamiennego posągu, ale przecież Charlotte chciała tylko przy niej posiedzieć. Głupi Dumbledore i te jego pomysły.
            Dziewczyna dotarła pod obraz będący wejściem do wieży Gryffindor’u akurat razem z grupką Gryfonów, którzy na szczęście znali hasło.
- Broda Merlina– powiedział jeden z chłopaków.
Portret Grubej Damy uchylił się, odsłaniając przytulne wnętrze. Wygodne fotele, podobnie jak stoliki porozstawiane były po całym pokoju. W kominku wesoło trzaskał ogień, grupa uczniów żywo o czymś dyskutowała. Charlotte poczuła ciepło w sercu. Hogwart, a zwłaszcza Gryffindor był dla niej drugim domem. Radosna atmosfera panująca w pomieszczeniu pozwoliła zapomnieć jej o problemach i wprowadziła w radosny nastrój.
- Charlotte! Chodź do nas. – zawołała ją siedząca przy kominku Parvati. Po jej minie widać było, że nie ma ochoty dalej samotnie wysłuchiwać trajkotania Lavender.
Dziewczyna zajęła miejsce obok koleżanek. Co prawda nie bardzo lubiła towarzystwa Lavender, która wydawała jej się być zbyt powierzchowna i pusta. Nigdy nie nawiązała z nią bliższych kontaktów i wolała, aby tak pozostało.
- …byliśmy w Paryżu, to takie magiczne miasto. A ile tam było chłopaków, i to jakich ładnych. Szkoda tylko, że muglii. – Blondynka nie zwróciła uwagi na przybyłą koleżankę i nie przerywała swojej ciekawej jak falki z olejem opowieści.
Charlotte zauważyła, że Parvati też nie jest zbytnio zainteresowana wakacjami Lavender, więc niby id niechcenia spytała:
- Rozdawali już plany lekcji? -
- Jeszcze nie – odpowiedziała bliźniaczka Padmy, szczęśliwa, że ktoś przerwał słodką paplaninę, którą byłą zanudzana od Wielkiej Uczty. – może zapytamy Rona? -
- Tak, to świetny pomysł – odpowiedziała Charlotte, po czym razem z Paravti skierowała się w stronę Weasley’a.
- Dzięki za pomoc Char, myślałam już, że ona nigdy nie przestanie gadać – powiedziała bliźniaczka Padmy, gdy już znalazły się w bezpiecznej odległości od Lavender.
- No problemo – dziewczyna uśmiechnęła się radośnie – a tak między nami to czy mi się wydaje, czy ostatnio się od siebie oddaliłyście? -
- Wiesz… Ona się zmieniła. Nie chcę teraz o tym rozmawiać. – urwała.

                                                                        *

           Dochodziła pierwsza w nocy, a Charlotte nadal nie mogła zasnąć. Ciągle nie była zdecydowana czy pójść do Wieży Astronomicznej. Z jednej strony musiała odzyskać różdżkę, jednak nie miała najmniejszej ochoty oglądać tego dupkowatego Scotta po raz kolejny. Ostatnio spędziła w jego towarzystwie więcej czasu niż z przyjaciółmi, co było niepokojące.
           Teraz do głowy dziewczyny wdarły się myśli na temat Ślizgona i tego czy jest śmierciożercą. Po dłuższych próbach udało jej się odrzucić od siebie wspomnienia ostatnich dni i zasnąć. Na zegarku była 2:30.

__________________________________

Jest i rozdział 3. Mam nadzieję, że się wam spodoba, choć mi osobiści nie bardzo przypadł do gustu. Miałam go dodać później, jednak jutro wyjeżdżam i nie będzie mnie przez najbliższy tydzień. W miarę możliwości postaram się dodać nową notkę :)
Dziękuję za wszystkie komentarze i opinie, które dają mi siłę do pisania kolejnych rozdziałów =]

6 komentarzy:

  1. Ciekawie napisać sie musisz nie źle przy tym dlatego to tak szanuje pozdrawiam

    http://mateuszkantor.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział bardzo ciekawy, podobała mi się rozmowa Sccota z Charlotte, ich teksty są świetne. Podziwiam osoby, które opisują osoby z takim charakterem. Co prawda, moja bohaterka też jest wybuchowa itd., ale średnio udaje mi się to ukazać. ;)
    Zastanawia mnie co się stanie z Hermioną, jak długo będzie leżała w skrzydle szpitalnym. Poza tym Malfoy'a powinna chyba spotkać jakaś kara, przynajmniej tak mi się wydaje.
    No i oczywiście nie mogę się doczekać, co wydarzy się w Wieży Astronomicznej. Może jakiś pojedynek się szykuje?
    Pozdrawiam, Erin. ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Odcinek świetny i nie wiem dlaczego tobie nie przypadł do gustu. Czekam na następny i zapraszam do siebie na 3 rozdział :)
    http://tu-amor-hace-que-el-mundo-no-existe.blogspot.com
    Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja już lubię tego Scotta. Jest tak uroczo wredny hah. No ale zgadzam sie, Malfoy powinien dostac jakos karę za to co zrobił Hermionie. jestem ciekawa czy pójdzie na wierzę :D Jeśli tak a taką mam nadzieję, to na pewno będzie bardzo ciekawie. Czekam na kolejny rozdział!
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Omnomnom. Nie wiem dlaczego, ale Scott przypadł mi do gustu ;D
    No. Pomijając Draco, bo tego uroczego Ślizgona kocham :3
    Podoba mi się :D
    ~T

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że spodobało ci się moje opowiadanie :)
      PS. zdradzę, że planuję wplątać w fabułę więcej Draco.

      Usuń

- Proszę o szczere komentarze, bo to one motywują mnie najbardziej :)
- Linki do swoich blogów zostawiajcie w zakładce SPAM :] (będzie mi łatwiej je ogarnąć)

Zapraszam na blogi mojej kolezanki :)

Obserwatorzy