piątek, 12 lipca 2013

Rozdział 13



      Nadeszła zima. Sroga i ostra jak nigdy dotąd. Hogwart na pozór nie zmienił się bardzo przez ostatni miesiąc. Te same pokryte białym puchem błonia, stare wieżyczki, chodniki osłonięte po obu stronach śnieżnymi zaspami. Brakowało tylko jednego. Radości uczniów cieszących się na nadchodzące święta, biegających po korytarzach uśmiechniętych twarzy, niegroźnych zaklęć rzucanych przez szkolnych rozrabiaków.
      Trudno  znaleźć powód do szczęścia, w czasach kiedy Voldemort panuje na nowo, kiedy nawet Hogwart nie jest bezpieczny. Zło szerzy się na ulicach, a bezradni mugole nie mają pojęcia, co się dzieje. Śmierć jest widokiem powszechnym,  za rzucenie zaklęcia niewybaczalnego nie ponosi się żadnych konsekwencji.
      Voldemort objął władzę i nic już nie jest takie samo. Harry Potter umarł, a wraz z nim nadzieja. Duch walki opuścił nas, czarodziejów na dobre. Brakuje nam odwagi, żeby się sprzeciwić. Jesteśmy zwykłymi marionetkami, tańczymy jak nam zagrają, robimy co każą. Czuję się z tym okropnie, ale nie mogę nic zrobić. Wyrażenie swojego zdania to oznaka głupoty, a rebeliant to po prostu samobójca.
      Jesteśmy bezradni. Może to tylko zwykłe usprawiedliwienie lenistwa i tchórzostwa, ale co może jeden w obliczu tysiąca? Śmierciożercy mnożą się w nieskończoność. Wiele rodów czystej krwi wsparło Voldemorta. Moi rodzice też. A ja? Poparłam ich. Dopiero teraz rozumiem jak nierozważnie się zachowałam.
      Byłam wtedy pogrążona w rozpaczy. Nic nie miało dla mnie sensu, nie wychodziłam z dormitorium przez kilka dni. W tym czasie uwolniono więźniów z Azkabanu i rozpoczęto aresztowania dobrych czarodziejów. W celi skończył m.in. Dumbledore i inni pracownicy Hogwartu.
      Do szkoły przybywało coraz więcej śmierciożerców. Było jasne, że rozpoczyna się era Lorda Voldemorta. Szlamy prześladowano,  bawiono się kosztem gorszych uczniów. Co ja wtedy robiłam? Siedziałam w pokoju zamykając się na świat, paląc kolejne koperty z listami od rodziców. Zachowywałam się jak egoistka. Inni potrzebowali mojej pomocy, tymczasem ja użalałam się nad sobą.
      Pewnego dnia znowu przyleciała sowa. Pukała nachalnie w szybę, żebym ją wpuściła. Zirytowana otworzyłam okno i zepchnęłam ptaka z parapetu. Ku mojemu zdziwieniu, przestał mnie nękać.
      Niestety to była jedynie cisza przed burzą. Wieczorem drzwi do mojego dormitorium otworzyły się z hukiem. Przez zapłakane oczy zobaczyłam rodziców. Mieli zacięte miny. Wiedziałam, po co przyszli.
- Nie przeczytałaś naszych listów – zaczął ostro ojciec. – w ogóle ich nie otworzyłaś! - Nie obdarzyłam go spojrzeniem, tylko wpatrywałam się ze smutkiem w okno. Chłonęłam jednak każde jego słowo.
- Wysłaliśmy ich ponad 20! Czy ty w ogóle rozumiesz co się tu dzieje?! Zachowujesz się dziecinnie i nieodpowiedzialnie! Wiesz jaka kara może nas za to spotkać? – krzyczał.
     Odwróciłam wtedy głowę w jego stronę i patrzyłam mu w oczy spojrzeniem pełnym bólu.
- Pamiętasz jak mówiłeś, że nie boisz się niczego? Nawet Voldemorta? – przed oczami miałam wtedy dzień, kiedy jako jedenastolatka wyraziłam swój strach przed powrotem Czarnego Pana. Ojciec powiedział, że nie mam się czego obawiać, bo on mnie obroni. Cóż za ironia…
      Nie odpowiedział na moje pytanie. Zrzucił pozłacaną figurkę stojącą na stoliku nocnym i wyszedł. Zostałam sama z matką.
      Przemówiła wtedy łagodnym, czułym głosem, próbując przekonać mnie do dołączenia do zwolenników Voldemorta. Opierałam się, jednak mój ówczesny stan psychiczny pozostawiał wiele do życzenia. Silna wola rozpłynęła się i przystałam na ich decyzję.
      Przenieśli mnie wtedy do Slytherinu. Robili tak z każdym uczniem, który poparł Czarnego Pana. W porównaniu z uczniami pokroju Neville’a, Ślizgoni wiedli prawdziwą sielankę. Każdy miał osobny pokój, dostęp do łazienki prefektów, a co najważniejsze, nie byli torturowani i nękani.
      Czułam się winna, widząc twarz Rona czy Luny zwijających się z bólu pod wpływem Cruciatusa. Nie mogłam znieść, kiedy poniżano osoby nieczystej krwi, chciałam im jakoś pomóc, ale nie wiedziałam jak.
      Chowałam się więc przed strasznymi scenami rozgrywającymi się na korytarzach Hogwartu. Większość czasu siedziałam w pokoju, patrząc tępo w okno i zmieniający się za nim krajobraz. Dużo wtedy myślałam, co wprawiało mnie w stan jeszcze większego przygnębienia.
      Ślizgoni nie bardzo mnie akceptowali. Domyślali się, że jestem tu tylko i wyłącznie z woli rodziców. Ciągle mieli też żal za śmierć Scotta. Nie wiem, dlaczego twierdzili, że to moja wina. Widziałam smutek na ich twarzach, a najbardziej przygnębiony był Malfoy. Na początku wydawało mi się to dziwne, ale zrozumiałam w końcu, że bądź co bądź, również jest człowiekiem i strata najlepszego przyjaciela odbiła się też na nim.
      Zaczęłam obwiniać się za śmierć Scotta, popadałam w coraz większą nostalgię. Nikt tego nie zauważył, nie przejmował się tym. Bałam się, że popadam w chorobę nazywaną przez mugoli depresją.
     Dostosowałam się do schematu panującego w szkole. Chodziłam na lekcje, nie sprzeciwiałam się, wykonywałam polecenia. Byłam jak wrak człowieka, ciało bez duszy, puste w środku. Żyłam nadzieją na lepsze jutro, chciałam zmian, ale nic w tym kierunku nie robiłam.
     Dni mijały, liście opadły z drzew. Było jasne, że niedługo spadnie pierwszy śnieg, a wraz z nim nadejdzie zima. Dawniej cieszyłabym się ze świątecznych wycieczek do Hogsmeade, lepienia bałwanów, czy przystrojonej na Boże Narodzenie Wielkiej Sali. Teraz modlę się, żeby przeżyć tę zimę i nie popaść w psychiczny absurd.
                                                                               
                                                                        *
     Słyszę pukanie do drzwi. Postać ładuje się do środka zanim zareaguję w jakikolwiek sposób. To jedna ze Ślizgonek. Nie znam jej imienia. Ma długie blond włosy do pasa i lśniące niebieskie oczy. Jest drobnej postury, niska i szczupła.
- Czarny Pan chce cie widzieć – mówi beznamiętnym tonem – jest w gabinecie dyrektora.
    Nie mam pojęcia czego Voldemort ode mnie chce, mimo wszystko wstaję, mijam dziewczynę w drzwiach i idę do gabinetu Snape. Lepiej będzie, jeśli nie każę im czekać.
    Severus po wielu latach starań o posadę nauczyciela OPCM otrzymał coś dużo lepszego. Uczyniono go dyrektorem Hogwartu. W dniu, kiedy się o tym dowiedział nie okazywał żadnych emocji. Na jego twarzy zagościły jedynie drwiący uśmieszek, którym obdarzył wszystkich Gryfonów.
*
     Po kilku minutach stoję pod posągiem gargulca i uświadamiam sobie, że nie znam hasła. Jak mam tam teraz wejść?
     Biorę głęboki wdech i głośno wypuszczam powietrze. Każda minuta spóźnienia działa na moją niekorzyść.  Nikt mi tego wprost nie oznajmił, ale wiem swoje. Zniecierpliwiony Voldemort to wkurzony Voldemort.
     Z rozmyślań wyrywa mnie głos odbijający się echem wewnątrz mojej głowy.
- Avada Kedavra, Avada Kedavra, Avada Kedavra… -
     Niepewnie wypowiadam słowa na głos, a posąg odsuwa się, odsłaniając kamienne schody.
     Już po chwili pukam do ogromnych drewnianych drzwi, rozmyślając równocześnie nad funkcjonowaniem systemu zabezpieczeń w gabinecie dyrektora. Motyw z hasłem pozytywnie mnie zaskoczył. Na pewno wpadł na to sam Voldemort lub ktoś równie sprytny.
     Mimo wielu złych uczynków, czarnego jak noc charakteru i parszywego postępowania, podziwiam Toma Riddle. Osiągnął tak wiele, zyskał ogromną moc magiczną, walczył i nie poddawał się. Teraz jest czarnoksiężnikiem, którego wszyscy się boją. Najmocniejszym i najgroźniejszym człowiekiem na świecie. Ma władzę absolutną. Już w młodości postawił sobie cel i go osiągnął. Po latach trudu, błąkania się wśród zagubionych dusz, otrzymał nagrodę za wszystkie trudy. Spełnienie.
_________________________________

No i jest, krótko co prawda, ale się pojawiło. Za to, że dodałam tak szybko dziękujcie pewnej świetnej autorce, której blog mnie mega wciągnął i zainspirował ===> (klik) wpadnijcie do niej bo dziewczyna naprawdę super pisze :)
Jest jeszcze druga sprawa. Wszystkie tytuły rozdziałów będą teraz zwierały oprócz numeru rozdziału, numer części opowiadania podany w nawiasie :) Czasem walnę też jakiś cytacik, jak będę miała natchnienie xD
Pozdrowionka i zapraszam do komentowania :)

3 komentarze:

  1. Nominuję cię do „The Versatile Blogger" :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mi się podoba! Masz talent, świetnie piszesz. Będę czytać. I czekam na następną część! ;)

    http://blog-klaudia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo mi się podoba Twój styl pisania ♥

    OdpowiedzUsuń

- Proszę o szczere komentarze, bo to one motywują mnie najbardziej :)
- Linki do swoich blogów zostawiajcie w zakładce SPAM :] (będzie mi łatwiej je ogarnąć)

Zapraszam na blogi mojej kolezanki :)

Obserwatorzy