wtorek, 2 lipca 2013

Rozdział 11



    Próbuję wstać i poszukać jakichś poszlak, jednak za bardzo kręci mi się w głowie. Słyszę krzyki, nawoływania i odgłosy rzucanych zaklęć. Czuję się jak na jakimś polu bitwy, a przecież to tylko pożar.
        Nagle moją uwagę przykuwa zielony błysk niedaleko marmurowych schodów. Zaniepokojona postanawiam sprawdzić co to. Ostrożnie wstaję, przytrzymując się ściany. Chłodny marmur przyjemnie wpływa na moją rozgrzaną i spoconą skórę. Kiedy tylko podnoszę się do pozycji pionowej, kręci mi się w głowie i nie mogę złapać oddechu. W końcu udaje mi się doprowadzić do użytkowego stanu fizycznego i ruszam w mozolną wędrówkę, co jakiś czas pokaszlując. Moim wiernym towarzyszem jest ściana obwieszona od góry do dołu portretami. Spostrzegam, że postacie, które je zamieszkiwały, uciekły w strachu przed ogniem. 
       Gdy jestem już blisko celu spostrzegam zarys sylwetki na podłodze. Niepokój narasta we mnie, czuję nieprzyjemne mrowienie w brzuchu. Zawsze tak odczuwam stres połączony ze strachem. Przez chwilę mam przed oczami obraz martwego Scotta. Wszystkie nasze wspólne chwile odnawiają się w mojej głowie, do oczu napływają łzy. Karcę się od razu i wmawiam sobie, że nic specjalnego nas nie łączy. Ale czy na pewno? Przy nim czuję się swobodnie, niczego nie ukrywam bo on i tak wszystko o mnie wie. Sam zaproponował mi wsparcie i pomoc. Może jednak nie jest takim sukinsynem na jakiego wygląda?
      Szybko kieruję swoje myśli na inny tor. Teraz, kiedy ledwo potrafię się doczołgać dziesięć metrów dalej, nie mogę marnować siły na wewnętrzne rozterki.Postanawiam pomyśleć o relacjach ze Ślizgonem, kiedy już będę leżała w moim ciepłym łóżeczku, z ulubioną książką i toną jagodowych muffniek. Zawsze w ten sposób radzę sobie z problemami. Kiedy mój mózg jest odprężony, myśli mi się sto razy lepiej, a czytanie do takiego stanu mnie doprowadza. Łóżko to idealne miejsce na odpoczynek, a co do muffinek to… no cóż, to tylko taki smaczny dodatek sprawiający, że liczba moich kompleksów rośnie wraz ze wzrostem apetytu.
      Jakoś doczołguję się do ciała leżącego na ciemnej i brudnej posadzce. Samotna pochodnia oświetla mi twarz ofiary, jak się domyślam,  jednego z zaklęć niewybaczalnych. Ogień już tu nie dociera, więc czuję się bezpieczniej, na tyle oczywiście, na ile bezpiecznie może czuć się człowiek, który kilka minut temu znalazł ciało swojej przyjaciółki, a teraz klęczy sobie przed jakimś umarlakiem.
       Z ulgą stwierdzam, że to nie Scott. On nie nosi okularów… Stop! Kruczoczarne włosy, blizna na czole, okrągłe oprawki… O mój boże! To Harry!
*
      W tym samym czasie w Skrzydle Szpitalnym toczyła się walka nie tylko z ogniem. Podczas gdy nauczycielom udało się już opanować żywioł, usłyszeli złowrogie śmiech za ich plecami. Głosy były do tego stopnia przerażające, że nawet Dumbledore’owi przeszyły po plecach ciarki. Echo rozniosło złowrogie dźwięki po całym pomieszczeniu, a zmęczeni i wyczerpani, zarówno magicznie, jak i fizycznie nauczyciele próbowali zlokalizować jego źródło. Na pozór wydawało się, że są w sali sami, jednak dyrektor pozostawał czujny.
     Stali w bezruchu od jakichś pięciu minut i nic się nie działo. Od środka każdego przepełniał niepokój, jednak nie dawali tego po sobie poznać. Profesor McGonagall stała z uniesioną różdżką, gotowa do natychmiastowego odparcia ataku. Snape miotał ślepiami po całym pomieszczeniu , a jego tłuste włosy lśniły w blasku księżyca wpadającego przez okno. Slughorn trząsł się cały z przerażenia. Profesor Sprout  oddychała szybko próbując uspokoić roztrzepane dłonie które trzymały niewielką różdżkę.
      Koło, które utworzyli, przygotowywało ich na odparcie ataku z każdej strony. Nie wiedzieli z czym  mają do czynienia, jednak, każdy z nich był pewien, że coś czai się tuż obok. Niestety nie przewidzieli, że atak nadejdzie z góry.
      W jednej chwili rozległ się chór wypowiadanych równocześnie zaklęć Incarcerous. Tylko Dumbledore był na tyle szybki, że zdołał obronić się przed magicznymi linami. Reszta nauczycieli leżała teraz na podłodze spętana przez wroga.
      Wkrótce obok nich pojawili się śmierciożercy z szyderczymi uśmiechami na twarzy.
- Kto by pomyślał, że pójdzie tak łatwo. – zaśmiał się jeden z nich.
- Ochh.. Minerwo, co ty taka naburmuszona? – zapytała ironicznie Bellatirx.  Już po chwili wszędzie było słychać jej charakterystyczny śmiech.
- Gdzie Dumdledore? – spytał zaniepokojonym tonem czarnowłosy mężczyzna.
      Wszyscy zaczęli rozglądać się gorączkowo po sali. Nigdzie go nie było.
- Spokojnie, mam go. – nagle z cienia wyłonił się Snape, a obok niego lewitował nieprzytomny dyrektor.
- Dobrze, że cię nie związaliśmy Severusie. Wreszcie się na coś przydałeś. Ale jak ci się udało go tak łatwo oszołomić? -
- Ten głupek za bardzo mi ufał. Zgubiła go wygórowana wiara w ludzi – zaśmiał się tłustowłosy.
- Co teraz? – zapytała Bellatrix.
- Jak to co? Zabijemy go – rzucił od niechcenia jeden z obecnych mężczyzn. Mówił tonem tak zwyczajnym, jakby oznajmiał swojej żonie, że czas wstawać bo spóźni się do pracy.
    Po chwili grupa zwolenników Czarnego Pana otoczyła Dumbledore’a wąskim kołem i zaczęła debatować nad sposobem jego śmierci.
*
- Harry! Nie rób tego! Nie możesz! – krzyczę w stronę bladej twarzy chłopaka – nie pozwalam ci umrzeć! Idioto! – z resztkami nadziei spoglądam na szyję, gdzie powinien widnieć naszyjnik, który zdobyłam dla niego na Pokątnej. Był on nowym, tajnym wynalazkiem jednego z ulicznych włóczykijów. Harry spotkał go w wakacje, a ten zaproponował stworzenie takiego naszyjnika specjalnie dla niego. To właśnie on był powodem całego zamieszania wokół mojej „tajemniczej wizyty na Pokątnej”.
 – Potter, do cholery! Dlaczego nie masz tego pieprzonego wisiorka?! – drę się, łzy spływają mi po twarzy. – Kto teraz pokona Voldemorta? Dlaczego nas zostawiłeś? Proszę cię nie rób tego, otwórz oczy! – potrząsam nim, policzkuje, szturcham. Wszystko na nic.
     Bezwładnie opadam na kolana. Ukrywam twarz w dłoniach i płaczę. Moim ciałem wstrząsają dreszcze rozpaczy. Szanse na ponowny pokój w Świecie Magii rozpłynęły się wraz ze śmiercią chłopaka. On był naszą nadzieją, szansą na lepsze jutro, a tymczasem leży przede mną zimny i blady. Jego krew już nie płynie, serce zatrzymało się, płuca nie pracują. To wszystko skutek jednego  głupiego zaklęcia.
- Dwa słowa, a tyle cierpienia. – słyszę nagle czyjś syczący głos.
    Zamieram w bezruchu. Podnoszę tylko delikatnie wzrok. Nadal jestem w pozycji klęczącej, ręce mokre od łez trzymam na kolanach, moja twarz musi wyglądać koszmarnie. Rozmazany tusz, podpuchnięte oczy. Staram się oddychać głęboko i spokojnie, wiem do kogo należy ten głos. Mimo, że nigdy wcześniej go nie słyszałam, teraz wszystko staje się jasne. Postać nadal stoi w cieniu jednak już ją rozpoznałam. Czytanie w myślach, chęć zabicia Harrego. Pożar był tylko odwróceniem uwagi.
- Voldemort – szepczę z pogardą, podnosząc głowę. Czarny Pan powoli wyłania się z ciemności.
- Bystra jesteś, jak na zwykłą czarodziejkę. Scott miał rację -
- Ty beznosa cioto – patrzę prosto w jego oczy. Mam gdzieś, ze może mnie zaraz zabić. Nic już mnie nie obchodzi, niczym się nie przejmuje. I tak już wszystko straciłam, nikt nie będzie za mną płakał. Tak bardzo go nienawidzę. Tyle osób przez niego cierpiało, zadał niewinnym ludziom tak wiele bólu. Mam ochotę rzucić się na niego, choć wiem, że to nic nie da, że zabije mnie od razu, ta pokusa jest trudna do odparcia. Mam ochotę wydrapać mu oczy, a różdżkę, która zniszczyła tyle szczęścia wsadzić głęboko, głęboko w…
- Nie pozwalaj sobie! – syczy wściekle. Pewnie odczytał moje myśli. Upss.. – Nawet nie wiesz ile trudu zadaję sobie, żeby cię nie zabić.
- Rzeczywiście, ty to masz problemy. Zabić czy nie zabić! Oto jest pytanie. – ironizuję. – Zabij mnie po prostu, nie wiem co cię powstrzymuje. - mówię beznamiętnie.
- Fascynująca jest twoja bezmyślna odwaga i brawura. Rozmawiasz ze mną jak z równym, chociaż dobrze wiesz, że jestem silniejszy. To głupie, ale zaciekawiające. Nie czujesz strachu? – pyta kpiącym głosem.
      Milczę. Chcę się trochę podrażnić z tym wielkim i wszechmocnym.
- Odpowiadaj! – krzyczy nagle, wyprowadzony z równowagi. Targają mną spazmy bólu, krzyczę niemiłosiernie. Wyprowadziłam Voldemorta z równowagi i  jak można było się spodziewać, obrywam za swoje. Rzucił na mnie klątwę Cruciatusa.
      Cierpienie jest okropne. Czuję jak każdą komórkę mojego ciała przeszywa stado igieł. Moje mięśnie ściskają jakieś niewidzialne liny, kości bolą jakby ktoś łamał je powoli i skrupulatnie na drobne kawałeczki. Jeszcze chwila i tego nie wytrzymam! Dostrzegam na twarzy Czarnego Pana szyderczy uśmiech. Domyślam się jak wielką sprawia mu to przyjemność.
     Modlę się o ocalenie, które nadchodzi nie spodziewanie.
     Pomiędzy własnymi wrzaskami, słyszę zbliżające się kroki.
- Co ty jej robisz? – pyta ktoś męskim głosem, który od razu rozpoznaję. Nie może należeć do nikogo innego jak do Scotta!
- Twoja ulubiona gryfońska szmata trochę mnie wkurzyła. – odpowiada.
     Świetnie, oni konwersują sobie w najlepsze a ja zwijam się z bólu na podłodze.
- Zostaw ją. – mówi w końcu Scott. – Powiedziałem, żebyś ją zostawił. – powtarza po chwili, gdyż Voldemort go ignoruje.
      Gdzieś między śmiertelnym cierpieniem, a pustką po śmierci przyjaciół znajduje w swoim sercu pozytywne ciepło. Co najdziwniejsze, uczucie wywołane jest przez Ślizgona. Czy on się o mnie troszczy?
- Przykro mi, ale nie mogę tego zrobić. Darzysz ją uczuciem, a miłość to największa słabość wielkiego czarodzieja. Wybacz, synu. – mówi.
- Co?!!!!!!! – krzyczę zdziwiona. Czy Voldzio nazwał Scotta swoim synem?
       Jednak Czarny Pan nie zwraca już na to uwagi. Słyszę słowa zaklęcia Avada Kedavra płynące z jego ust . Zielony promień wydobywa się z różdżki czarnoksiężnika. Rzucam ostatnie spojrzenie na zrozpaczoną twarz Scotta.
W końcu rozumiem, że to mój koniec.

3 komentarze:

  1. świetnie piszesz! bardzo dużo opisów sprawia, że wciągam się w to jeszcze bardziej :D
    obserwuję ^^

    http://moje-jedyne-marzenie-to-ty.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Zostałaś nominowana do Libster Blog Award.
    Więcej informacji u mnie :
    http://zycie--trudne.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję za nominację :) niedługo dodam odpowiedzi na pytania :)

      Usuń

- Proszę o szczere komentarze, bo to one motywują mnie najbardziej :)
- Linki do swoich blogów zostawiajcie w zakładce SPAM :] (będzie mi łatwiej je ogarnąć)

Zapraszam na blogi mojej kolezanki :)

Obserwatorzy